Zawsze trzeba pamiętać, że każda forma szokującej reklamy jest obarczona dużym ryzykiem.
Ewentualne negatywne efekty można minimalizować za pomocą dobrze przemyślanej strategii, popartej odpowiednią analizą, reaserchem i doborem przekazu do precyzyjnie dobranej grupy celowej, na której nam zależy. Shockvetising polega na polaryzacji poglądów zatem z samego założenia ma na celu podzielić odbiorców. Najważniejsze jest, czy ci, na których nam zależało, znajdą się wśród orędowników przekazu marki.
To, co szokujące w jednym społeczeństwie, dla drugiego może być normalnością. Teoretycznie — w kręgu krajów Unii Europejskiej nie ma dużych różnic kulturowych. Jednak nawet w ramach tego samego kontynentu widoczne są rozbieżności w postrzeganiu obszarów tabu w poszczególnych krajach. Na przykład w Polsce z analizy przeprowadzonej pod kierownictwem Marty Rosołowskiej i Tomasza Dulinicza z agencji badań marketingowych Smartscop wynika, że najmniej akceptowane dla Polaków w przekazach wizualnych sfery to brud, zgnilizna – 35 proc. i fizjologia – 20 proc. Co ciekawe z cielesności najbardziej obrzydzają badanych menstruacja (51 proc.), zepsute zęby (44 proc.), kobiece owłosienie (38 proc.). Niekoniecznie takie same wyniki uzyskalibyśmy w Anglii, Czechach, czy Szwecji. Rozbieżności mogą pojawiać się także w mikroskali – inaczej światopoglądowo wyglądają duże aglomeracje w porównaniu do małych miejscowości i terenów wiejskich.
Komentarz udzielony przez Jakuba Mazurkiewicza COO Euvic Digital magazynowi Press.